Mokotowscy operacyjni z wydziału zajmującego się ściganiem przestępstw przeciwko mieniu zatrzymali 23-letniego obywatela Ukrainy, który jako kierowca taksówki przywłaszczył telefon komórkowy klienta wart 2700 zł. Mężczyzna znalazł go chwilę po tym, jak 41-latek opuścił auto. Nie odbierał jednak połączeń ani nie zamierzał go zwrócić. Teraz smartfon wróci do właściciela, a podejrzany stanie przed sądem. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.

Kiedy pokrzywdzony zgłosił się do policjantów na warszawskim Mokotowie, był pewien, że swojego nowego smartfona musiał zostawić w taksówce, którą jechał dzień wcześniej. Próbował się kontaktować z kierowcą kilkakrotnie, jednak ten nie odbierał telefonu. Mając uzasadnione podejrzenie, że jego aparat został przywłaszczony, złożył oficjalne zawiadomienie.

Policjanci nie mieli za wiele danych, które ułatwiłoby odnalezienie kierowcy. Wiadomo było jedynie, że to obcokrajowiec. Nie mnie jednak skrupulatna praca operacyjna doprowadziła ich do 23-latka.
Szybko się okazało, że trop był właściwy. Kiedy policjanci odwiedzili podejrzanego, ten przyznał się do przywłaszczenia telefonu, tłumacząc się, że aparat bardzo mu się spodobał i ciężko mu było się z nim rozstać. Zaczął więc z niego korzystać jak ze swojego. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu a smartfon do depozytu.
Podejrzany już usłyszał zarzuty, za które może zostać skazany na 5 lat więzienia. Utracony smartfon natomiast niebawem wróci do właściciela.

esz/rk