Zatrzymany przez mokotowskich wywiadowców 33-latek podejrzany o kradzież około 100 metrów miedzianego, pięciożyłowego kabla łączącego latarnie miejskie wpadł, ponieważ zaparkował autem na miejscu dla niepełnosprawnych. Mężczyzna posiadał przy sobie zwój kradzionego przewodu elektrycznego, cęgi, łom, elektryczną szlifierkę, kamizelkę odblaskową i kask, których używał do przestępstwa. Karany w przeszłości za podobne przestępstwa podejrzany trafił do policyjnego aresztu. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.

Niespełna kwadrans po 11:00 policjanci z wydziału wywiadowczo-patrolowego zauważyli fiata zaparkowanego przy ul. Gotarda na warszawskim Mokotowie na niebieskim polu. Kiedy zbliżyli się do pojazdu, okazało się, że mężczyzna nie ma za szybą karty, która  uprawniałaby go do parkowania na miejscu dla osób niepełnosprawnych. Podczas kontroli 33-letni mieszkaniec Warszawy tłumaczył, że stanął w tym miejscu na chwilę, ponieważ czeka na swojego ojca.

Na pytania funkcjonariuszy, którzy zainteresowali się zwojem czarnego kabla na tylnym siedzeniu pojazdu, odpowiedział, że znajduje takie rzeczy i je zbiera, po chwili jednak stwierdził, że dostał kabel od teścia, który prowadzi budowę. W trakcie rozmowy podawał jeszcze kilka innych mało prawdopodobnych wersji. Policjanci poprosili go, aby wykonał telefon do teścia. Mężczyzna wykonał połączenie, ale jego rozmówca nie potwierdził, żeby dawał jakikolwiek kabel kontrolowanemu mężczyźnie.

Wobec uzasadnionego podejrzenia, że mężczyzna posiada kradzione przedmioty, policjanci sprawdzili przewożony bagaż. W bagażniku znaleźli cęgi, łom, elektryczną szlifierkę, kamizelkę odblaskową i kask, skrzynkę i już pozyskane z przestępstwa zwoje miedzi.

Zatrzymany mężczyzna przyznał się, że przebierał się w kamizelkę oraz kask i udając pracownika, odcinał kable między słupami latarni miejskich. Następnie wyciągał je z ziemi, zdejmował z nich izolację. Pozyskane w ten sposób metale kolorowe sprzedawał w punktach skupu złomu, żeby sobie dorobić.

Teraz ze swojego nielegalnego źródła dochodu będzie musiał wytłumaczyć się przed sądem, który może go skazać nawet na 5 lat więzienia.

asp. szt. Robert Koniuszy/ea

  • Policjant z zatrzymanym mężczyzną
  • Przedmioty zabezpieczone przez policjantów
  • Przedmioty zabezpieczone przez policjantów