15.09.2023 • Daniel Niezdropa
Pracował aktywnie jako profilaktyk, służył też na pierwszej linii w pionie prewencji. Przez wiele ostatnich lat był wykładowcą – instruktorem strzelań policyjnych w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, gdzie w sposób postępowy realizował resortowe programy szkoleń. Zawód policjanta łączył umiejętnie z potrzebą zaszczepienia w kursantach profesjonalizmu i pewności siebie. To prawdziwy człowiek orkiestra, nietuzinkowy i wciąż pełen życiowej werwy. Strzelectwo to taka duża kropla w morzu jego pasji. Od czegoś trzeba było zacząć. To materiał na książkę, ale najpierw zacznijmy od wywiadu.
Zdjęcia: archiwum prywatne Marka Mroszczyka
WSTĘP
Ludzie nietuzinkowi, pasjonaci, prawdziwi fani gatunku, różnie można ich określać – są nieodłącznym elementem policyjnej formacji. Ci właśnie, którzy swoją energią dodają blasku tej służbie, niczym magnes przyciągają kolejne pokolenia funkcjonariuszy, którzy z kolei stawiają sobie za cel, aby w przyszłości być profesjonalistami i gotowymi na każde poświęcenie stróżami prawa. To najlepsza promocja z możliwych. Właśnie ludzie, ich postawy, osiągnięcia, zawodowa skromność, to żywa wizytówka, która sprawia, że do Policji wciąż napływają kolejni kandydaci. Nawet jeśli zawodowe losy policyjnych wzorów przestają mieć związek z formacją, to wspomnienie o nich cały czas jest obecne, a ci, którzy się od nich uczyli, mogą zdobytą wiedzę przekazywać kolejnym pokoleniom policjantów.
Na łamach Stołecznego Magazynu Policyjnego prezentowaliśmy dotychczas sylwetki policjantów, żołnierzy, dla których ciągły trening i podnoszenie kwalifikacji stały się chlebem powszednim. Wielu z nich to dziś uznani eksperci w dziedzinie szkoleń, strzelectwa, czy też ogólnie pojętego bezpieczeństwa.
W tej grupie my też mamy swojego przedstawiciela, komisarza Marka Mroszczyka, który zawsze z dumą nosił policyjny mundur, a do Policji trafił – kierując się wyłącznie ideą, może trochę przygodą, lecz na pewno podnoszeniem kwalifikacji oraz umiejętności w służbach mundurowych. Obecnie w dalszym ciągu utrzymuje kontakt ze służbami mundurowymi, będąc autorem i współtwórcą wielu książek, nie tylko z dziedziny wojskowości.
Służbę w Policji rozpoczął w Komendzie Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim, gdzie był profilaktykiem i patrolowcem, ale przede wszystkim wielkim autorytetem i wspaniałym kolegą, który zawsze wiedział, czym jest praca zespołowa i to, że na sukces trzeba pracować wspólnie.
Policję swoją osobowością i wiedzą wzbogacił i trzeba mu przyznać, że dało się to zauważyć. Po ciężkiej niekiedy służbie na tzw. pierwszej linii stał się wyjątkowym szkoleniowcem – instruktorem strzelań policyjnych w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Dlaczego wyjątkowym ktoś mógłby powiedzieć? Dlatego, że oprócz policyjnej ikry, miał dobre podejście pedagogiczne, z jednej strony wynikające z faktu wykształcenia o takim właśnie kierunku. Z drugiej natomiast miał doświadczenie w pracy z młodzieżą, zdobywane od lat poza służbą. Angażował się między innymi w działalność Stowarzyszenia Jednostek Strzeleckich „Strzelec”, a także prowadził bardzo ciekawe zajęcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych z jiu-jitsu, co zresztą wykonuje do dzisiaj. Czarny pas w karate i kempo – to mówi samo za siebie i jakby powiedział Marek Mroszczyk: „do czegoś zobowiązuje”.
Zarówno koleje policyjnej służby, jak i lata angażowania się w działalność edukacyjno-społeczną, również w tych dziedzinach przyniosły Markowi Mroszczykowi niejeden życiowy „dan”, a przede wszystkim olbrzymią wiedzę, która obecnie jest nieoceniona. Dlatego też Marek Mroszczyk działa aktywnie w ramach „Ruchu na Rzecz Obrony Terytorialnej” oraz w projekcie szkoleniowym „Grupy szybkiego reagowania”. Jest też autorem wielu poradników i podręczników taktycznych.
Zdjęcia: archiwum prywatne Marka Mroszczyka
ROZMOWA Z PASJONATEM
Marku z wielką przyjemnością jest realizować z Tobą wywiad. Powiedz, skąd wzięło się u Ciebie zamiłowanie do munduru, kiedy podjąłeś decyzję o wstąpieniu do Policji i co w Policji lubiłeś robić najbardziej? Osobiście pamiętam zawsze pogodną twarz i silny uścisk dłoni.
Za dużo pytań jednocześnie (śmiech). Wychowałem się w otoczeniu książek historycznych. Były wśród nich „Gawędy o broni i mundurze” Szymona Kobylińskiego, które już w dziecięcych latach wzbudziły moje zamiłowanie do militariów. Niczym po nitce do kłębka pogłębiałem swoją wiedzę, dużo czytałem, poznawałem ciekawych ludzi, aż w końcu założyłem niebieski mundur.
W moim dość bogatym życiu zawodowym Policja pojawiła się zupełnie przypadkiem, niejako przy okazji mojej instruktorskiej pracy z młodzieżą i studiów pedagogicznych. Jak pamiętasz, bo wówczas się poznaliśmy, moim pierwszym przydziałem służbowym był nieetatowy Zespół ds. Nieletnich i Patologii w Wydziale Prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim. Jako że miałem rewelacyjny kontakt z młodymi ludźmi, była to idealna praca dla mnie. Pamiętam moje pytania, kiedy będę już tym prawdziwym Policjantem? – wtedy moi Nauczyciele w osobach Eli Andrzejewskiej i Piotrka Wojdy tylko się uśmiechali. Dość szybko przyszedł moment, kiedy to oni zadawali pytania dotyczące tzw. miasta, szkół i naszych podopiecznych. Służba marzeń, czułem się naprawdę potrzebny i widziałem niemal natychmiastowe efekty naszych działań.
Drugim miejscem marzeń była służba w Centrum Szkolenia Policji w charakterze instruktora strzelań policyjnych. Trzy w jednym, realizowałem swoje nauczycielskie pasje, miałem wpływ na kształtowanie kolejnych pokoleń policjantów i co nie bez znaczenia – „Firma” płaciła mi za hobby, czyli strzelanie (śmiech). Bezcenne doświadczenie. Co ważne odszedłem stamtąd, zanim dopadło mnie wypalenie zawodowe i zanim zacząłem traktować słuchaczy „jak pył u moich stóp”. Oczywiście to taki mój żargon, bo do słuchaczy, tak jak i wcześniej do młodzieży, zawsze starałem się podchodzić z szacunkiem i zrozumieniem. I nie powiem, dobro zawsze wraca.
Odkąd pamiętam, zawsze byłeś bardzo koleżeński, pomagałeś, kiedy tylko padła prośba, a czasami nawet ją uprzedzałeś? Jakim jesteś prywatnie człowiekiem, jakiej natury, usposobienia?
Myślę, że człowiek robiący to, co lubi, jest z natury przyjazny dla otoczenia, może stąd Twoje obserwacje. Zasadniczo lubię ludzi i uważam, że to ważna cecha, którą powinien posiadać dobry glina. Pozwolisz, że tematy prywatne zostawię tam, gdzie ich miejsce, choć już częściowo odpowiedziałem na to pytanie.
W tytule napisaliśmy o jednej z Twoich wielu pasji. Powiedz, jak odkryłeś w sobie pasję strzelecką?
Broń długa towarzyszy mi od zawsze (śmiech), chwilę później zacząłem pracować z pistoletem i początkowo nic nie wskazywało na to, że będzie coś więcej. Jednak przez lata, prowadząc zajęcia ze strzelcami, coraz częściej zauważałem potrzebę przygotowywania ich na zajęcia na strzelnicy. Jako metodyk wiedziałem, że idealnie jest zacząć od podstaw i można uznać, że najważniejszym moim nauczycielem podstaw i nie tylko był Waldek Kosiorek, jeden z pierwszych strzelców IPSC w naszym kraju. Cywilny kurs instruktorski, a następnie resortowy otworzyły mi drogę do mojej najważniejszej pasji, czyli nauczania. Ta historia była niczym śniegowa kula tocząca mnie po coraz bardziej stromym zboczu. Jak ruszyła, to nie dała się zatrzymać. Nie wiedzieć kiedy, a sam prowadziłem już kursy instruktorskie.
Kiedy napisałeś swoją pierwszą książkę, poradnik, podręcznik? Masz już ich sporo na koncie. Jaką tematykę poruszałeś w swoich publikacjach. Czy te przedsięwzięcia realizowałeś samodzielnie, czy też wspólnie? Jeżeli tak, to z kim? Czy przelewałeś na karty książek własne doświadczenie, czy może korzystałeś z doświadczeń innych osób?
Pierwsza książka nie była przypadkiem, była raczej wypadkową pracy w ruchu strzeleckim, gdzie wspólnie z Pawłem Makowcem zajmowaliśmy się szkoleniem wojskowym. Notabene Paweł jest pierwszym Polakiem mającym doktorat z walki w mieście, który napisał w oparciu o doświadczenia konspiracji oraz Powstania Warszawskiego. Wspólnie prowadziliśmy szkolenia różnego typu i tworzyliśmy niezbędne programy. Problem był jednak z literaturą do niektórych zagadnień, co stało się ważnym impulsem do pisania podręczników. Pierwszy z nich to: „Taktyka walki w terenie zurbanizowanym” wydany w 2012 roku i oczywiście wiąże się z nim pewna anegdota. Mianowicie pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl w związku z tym podręcznikiem to EURO 2012. Jako operator PMP (Plecakowy Miotacz Pieprzowy) w NOP-ie miałem sporo czasu i podczas zabezpieczeń meczów z laptopem na kolanach „walczyłem” z moją częścią tekstu.
Zasadniczo podręczniki stanowią zbiór aktualnej wiedzy, zebranej przez autorów, więc pisanie obejmowało kwerendę po istniejących źródłach oraz sprawdzanie, czy wybrane rozwiązania stanowią spójną całość. Oczywiście element doświadczeń własnych także pojawiał się z racji wieloletnich treningów z różnymi instruktorami.
Łącznie podręczników taktycznych napisanych zarówno wspólnie, jak i samodzielnie, wydaliśmy ponad dziesięć.
„Nowoczesne szkolenie strzeleckie” to pozycja książkowa dedykowana między innymi dla środowiska policyjnego, ale też nie tylko. Jaki był zamysł powstania tego poradnika? Jakie kwestie w nim poruszałeś i co według Ciebie jest najważniejsze w szkoleniu strzeleckim policjantów? Na co, według Ciebie, powinno położyć się największy nacisk? Jak ta kwestia wygląda w innych krajach? Wiem, że pokusiłeś się w książce o zebranie opinii od policjantów nie tylko z Europy, ale też USA.
Po rozpoczęciu pracy w CSP i zapoznaniu się, w jaki sposób „Ekipa” pracuje – wpadłem w zachwyt. Szczególny mój podziw budził dopracowany w szczegółach bardzo racjonalny podział materiału na nauczane elementy. Na skutek splotu przypadków, a później konsekwencji insp. Grzegorza Winnickiego i zgranego zespołu – powstało coś bardzo innowacyjnego i uważam cennego. Ku mojemu zaskoczeniu nie znalazł się ten materiał w żadnym zwartym wydawnictwie, wydawane były jedynie niewielkie części.
Jeżeli chodzi o zamysł powstania poradnika i jego zawartość, to bardzo precyzyjnie określa to streszczenie zamieszczone na stronie wydawcy, które zacytuję w całości:
„Ambicją autora podręcznika ››Nowoczesne szkolenie strzeleckie‹‹ jest pokazanie procesu szkolenia w skali niemalże masowej – bo grupy szkoleniowej liczącej ok. 20 strzelających – nie jest to więc przewodnik o tym, jak zostać superstrzelcem w skali szkolenia indywidualnego. Ta książka, pierwsza z cyklu podręczników taktycznych, nie zawiera przypisów, co wynika z faktu opierania się̨ na własnych doświadczeniach autora. Sugerowany w podręczniku sposób nauczania i narzędzia niezbędne do przeprowadzenia tego procesu są autorskie, podobnie jak proponowane strzelania wspomagające nabywanie kolejnych umiejętności. Większość opisów traktuje o pistolecie, jednak zarówno ćwiczenia, jak i uwagi techniczne czy metodyczne mają zastosowanie przy strzelaniach z broni długiej. Ćwiczenia czy strzelania wynikające z programu szkolenia podstawowego przewidziane do strzelania z pistoletu da się bowiem przeprowadzić przy wykorzystaniu broni długiej. Tam, gdzie występują różnice, broń długą omówiono osobno. Książka „Nowoczesne szkolenie strzeleckie” jest wartościową pozycją niezwykle przydatną w szkoleniu zarówno dla zaawansowanych amatorów, jak i dla członków organizacji pro obronnych, żołnierzy WOT, a także dla żołnierzy zawodowych czy też funkcjonariuszy służb”.
Osobiście uważam, że w szkoleniu strzeleckim najważniejsze jest wiązanie teorii z praktyką. Nie może być tak, że statystyki mówią o przewadze bezpośrednich zamachów na życie policjantów w dystansie do 1.5 metra, a my szkolimy się na dystansach 15 metrów i dalszych. Na szczęście obecnie obowiązujące przepisy określające organizację i rodzaje strzelań, w pełni uwzględniają wcześniejsze zamysły i projekty. Strzelaniny odbywają się w otoczeniu pojazdów – dlatego musimy trenować z pojazdami. W pomieszczeniach – proszę bardzo, strzelnica taktyczna stoi otworem. Dobrym materiałem do analiz jest statystyka corocznie publikowana na stronie FBI o nazwie Program's Law Enforcement Officers Killed and Assaulted.
Podczas zbierania materiałów do analiz, poza kolekcjonowaniem programów szkolenia, kontaktowałem się m.in. z popularnym w Polsce Szeryfem z USA, czyli Maćkiem Steblem, porównując jego doświadczenia z Akademii Policyjnej z moimi z naszych szkół. Okazało się, że strzelecko nie mamy się czego wstydzić na poziomie podstawowym, potem bywa z tym różnie. Zresztą wszyscy wiemy, że zapewnienie realnego szkolenia dla niemal 100 tysięcy funkcjonariuszy przy istniejącym budżecie jest nierealne.
Co myślisz o wprowadzeniu nowych przepisów ułatwiających dostęp do uzyskiwania pozwoleń na posiadanie broni przez policjantów oraz innych funkcjonariuszy? Czy faktycznie wzmocnienie potencjału obronnego Rzeczypospolitej to ważna kwestia? Te zagadnienia nie są Ci obce, działasz przecież aktywnie w Stowarzyszeniu Jednostek Strzeleckich „Strzelec”. Opowiedz nam o tej sferze swojej aktywności? Czy tylko „Strzelec”, czy może bierzesz udział w innych projektach?
Polska tradycja posiadania broni ma już swoją historię, dopiero car na skutek ostatniego powstania przeciwko zaborcom zabrał nam tę możliwość, twierdząc, że to dla naszego dobra cyt. „byśmy się nie wystrzelali po pijaku”. Osobiście jestem przekonany, że czas przywrócić normalność sprzed panowania caratu. Strzelec przedwojenny posiadał broń przydzielaną z zasobów wojska i znacząco ułatwiało to szkolenie. W XXI wieku broń jest nadal niezbędna do szkolenia, a więcej broni posiadanej prywatnie wymusza tzw. większą kulturę posiadania broni. Nie tylko umiejętność posługiwania się, czy dbania o stan techniczny, ale także świadomość odpowiedniego przechowywania czy przenoszenia tak, aby nie dostała się w niepowołane ręce. W końcu posiadacz broni to najczęściej wzorowy obywatel unikający zatargów z prawem z obawy przed utraceniem pozwolenia.
W „Strzelcu” działam od początku lat 90-tych ubiegłego wieku i uważam, że jest to świetna szkoła życia dla młodych ludzi ucząca odpowiedzialności za swoje decyzje, hartująca charakter i budująca odporność na trudy życia innego niż tzw. kanapowe. Jest to też ścieżka dla osób, które myślą o mundurze jak o sposobie na życie. Moi wychowankowie służą chyba we wszystkich możliwych służbach, a ci niewybierający munduru jako drogi życiowej są przeszkolonymi, potencjalnymi obrońcami Ojczyzny. Ciekawe jest to, że od kilku lat daje się zauważyć zainteresowanie dorosłych, przychodzą pięćdziesięciolatkowie i też ćwiczą taktykę, strzelanie czy biorą udział w manewrach. O swoim działaniu w ruchu strzeleckim mówię jak powyżej: „produkuję” kompetentnych, potencjalnych obrońców Ojczyzny, w końcu to „Gryf” mówił – pilnujcie Polski!
„Dajcie mi człowieka, a ja zrobię z niego żołnierza… w zaledwie 3 tygodnie” – to hasło kampanii społecznej, na czym ona polegała. W jaki sposób byłeś w nią zaangażowany? Nie powiem, patrząc na zdjęcie promujące to przedsięwzięcie, sprawiasz wrażenie „wymagającego” instruktora?
„Odbudujmy Armię Krajową” to jedna z kampanii społecznych, w którą między innymi byłem zaangażowany. Kampania ta miała na celu utworzenie powszechnego, terytorialnego komponentu nowoczesnej obronnej struktury Sił Zbrojnych RP, którego powiązanie z miejscowym społeczeństwem w sposób decydujący wpłynie na skuteczność odstraszania, ochrony i obrony narodowej oraz realizację zadań obrony wspólnej NATO. Uruchomiliśmy także specjalną stronę internetową OdbudujmyAK.pl Pragniemy, aby hasło „Odbudujmy Armię Krajową!” przejęły wszystkie największe organizacje proobronne, wpisując je na swoich portalach, fan page’ach, promując je w mediach społecznościowych. Jesteśmy przekonani, że utworzenie Armii Krajowej to konieczny warunek wzmocnienia zdolności obronnych naszej Ojczyzny.
Stąd też moje doświadczenie w „Strzelcu” w pewien sposób przemawiało za tym, abym niejako stał się twarzą jednej z kampanii, w której miałem wyszkolić powiedzmy potencjalnego „żołnierza” w zaledwie 3 tygodnie.
W celu realizacji idei odbudowy Wojsk Obrony Terytorialnej z grupą przyjaciół powołaliśmy w 2010 roku stowarzyszenie o nazwie „ObronaNarodowa.pl – Ruch na Rzecz Obrony Terytorialnej”, w którym poza działaniami typowo lobbystycznymi obejmującymi m.in. wizyty i posłów i polityków wszelkich partii, prowadziliśmy także działalność szkoleniową głównie wśród dorosłych. Nie muszę chyba przypominać, że podczas dowodzenia czy prowadzenia tzw. mowa ciała jest bardzo ważna, identycznie sprawa ma się podczas interwencji policyjnych. Stąd może to wrażenie „surowości”, określiłbym jako pewność siebie, konsekwencję i stanowczość.
Tu również przytoczę kolejną anegdotę, lecz tym razem dotyczącą promowania idei Obrony Terytorialnej. Około 2015 roku zgłosił się do mnie przedstawiciel „Die Welt”, niemieckiego koncernu medialnego z prośbą o przybliżenie ich czytelnikom, jak to jest możliwe, że młodzi ludzie z własnej woli szkolą się do potencjalnej obrony ojczyzny. Wiadomo, że sąsiedzi żyją w cieniu młodych ludzi w brunatnych koszulach i trudno im pewne rzeczy w XXI wieku zrozumieć. Reporter, który nas odwiedził, stworzył całkiem sympatyczny materiał nie tylko do prasy, ale też w formie reportażu filmowego, rozmawiając z przypadkowymi świadkami ćwiczeń w opuszczonej szkole. Byliśmy gotowi zapomnieć o sprawie, ale tematem zainteresował się „Reuters” – międzynarodowa agencja prasowa, której informacje cytują media na całym świecie. To zaowocowało licznymi wizytami reporterów na zajęciach Stowarzyszenia Jednostek Strzeleckich „Strzelec” i Mazowieckiej Obrony Narodowej. I tak oto znaleźliśmy się w zainteresowaniu takich światowych mediów, jak: Russia Today, Al Jazeera English, telewizja duńska i japońska, a nawet BBC! Tak szerokie „zamieszanie” medialne za granicą wygenerowało później pytanie w naszym kraju: dlaczego nasi decydenci nie wykorzystują potencjału ruchu społecznego? Temat został podchwycony w kolejnej kampanii wyborczej i resztę historii znamy. WOT liczy dziś ponad 30 tysięcy żołnierzy.
Survival, sztuki walki, to kolejne Twoje zainteresowania. Prowadziłeś zajęcia dla różnych grup wiekowych? Powiedz, jakie masz uprawnienia oraz umiejętności w tym zakresie i na czym polegają Twoje treningi?
Jestem instruktorem jiu-jitsu, strzelectwa, survivalu i wspinaczki skałkowej. Oczywiście także instruktorem resortowym strzeleń policyjnych oraz taktyki i techniki interwencji. W zasadzie do prowadzenia zajęć nie wykorzystuję jedynie całej wiedzy z zakresu survivalu, to co mam przyjemność robić – można nazwać survivalem militarnym. Zajęcia związane z walką wręcz prowadzę „od zawsze”, a w Szkole Podstawowej w Mrozach od 1991 roku.
Najważniejsze pytanie. Czy 24 godziny są wystarczające, abyś podołał i zrealizował wszystkie swoje pasje, a tak poważnie Marku, jak to wszystko godzisz? Przecież jest jeszcze życie rodzinne, żona, dzieci? Jak zachowujesz równowagę i jak znajdujesz czas na to wszystko? Czy Marek Mroszczyk to może też pasjonat książek, czy też muzyki?
Trzeba żyć – może tak to ujmę. Taki mam temperament i nieodpartą chęć poznawania świata, zdobywania informacji, czasami bycia w kilku miejscach w tym samym czasie. Książki uwielbiam czytać, setkami, tysiącami. Sam już nie policzę, ile ich przeczytałem. Kiedyś przy przeprowadzce całkiem słuszny, prywatny księgozbiór przekazałem miejscowej bibliotece (śmiech).
Czy masz jakiegoś swojego idola, może wśród znanych operatorów wojsk specjalnych? Kto jest dla Ciebie taką wyrazistą postacią, a może mentorem czy nawet nauczycielem?
Moim chyba największym autorytetem jest nieżyjący już dowódca obrony Pałacyku Michla generał Janusz Brochwicz-Lewiński ps. Gryf – weteran kampanii wrześniowej, powstaniec warszawski, żołnierz batalionu AK „Parasol”, żołnierz wojsk lądowych Brytyjskich Sił Zbrojnych oraz pracownik Secret Intelligence Service. Miałem zaszczyt i przyjemność bywać u Generała w domu i zawsze były to ciekawe i pouczające spotkania. To Generał zganił mnie za noszenie na pagonach sierżanta sztabowego, byłem wtedy w mundurze galowym – stwierdzając, że jeśli chcę coś zmieniać, to muszę zostać oficerem. Mało tego, jakieś pół roku później spytał się mnie – co z tą sprawą? Miałem alibi, bo już aspirantem byłem i jak wiesz – Szczytno też już zaliczyłem. Z żyjących bardzo duży wpływ wywarł na mnie mjr. Krzysztof Wójcik – pierwszy Polak, który ukończył kurs RANGER, desantowiec, który karierę wojskową zakończył w GROM-ie. To on ukierunkował nas z Pawłem Makowcem w stronę taktyki lekkiej piechoty i był naszym pierwszym recenzentem. Osobiście dla mnie był jednym z przyczynków zmiany służby na Legionowo.
Złota myśl dla będących w służbie i dla tych, którzy do niej wstępują bądź planują wstąpić? Czy masz dla nich jakąś cenną wskazówkę, taką dobrą praktykę?
Zawsze na zakończenie kursu podstawowego prosiłem młodych adeptów, abym nie musiał się przez nich wstydzić, że noszę policyjny mundur. Prosiłem, aby traktowali ludzi w sposób taki, w jaki sami chcieliby być traktowani. Zawsze powtarzałem, aby znaleźli choćby chwilę na właściwą ocenę, czy człowiek, z którym mają do czynienia, jest pokojowo nastawiony i trzeba mu pomóc w rozwiązaniu problemu, czy też może stanowić zagrożenie podczas interwencji. To ważna cecha zwana zdolnością obiektywnej oceny i dostosowania reakcji do zagrożenia. I pamiętajmy, bezpieczeństwo ponad wszystko, nie tylko nasze, ale też kolegi oraz koleżanki z patrolu.
Reszta rad nie nadaje się do publikacji (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: archiwum prywatne Marka Mroszczyka
Wykaz książek:
- wspólnie z dr. Pawłem Makowcem:
•Taktyka walki w terenie zurbanizowanym. Difin 2012
•Działania patrolowe lekkiej piechoty. Difin 2013
•Podstawy szkolenia taktycznego lekkiej piechoty. Difin 2016
•Taktyka rosyjskich pododdziałów rozpoznawczych. Część 1. Difin 2016
•Podstawy szkolenia taktycznego lekkiej piechoty. Difin 2016
•Szkolenie taktyczne rosyjskich pododdziałów rozpoznawczych. Część 2. Difin 2017
•Walka piechoty. Difin 2018
•Vademecum działań taktycznych lekkiej piechoty. Difin 2019
- samodzielnie:
•Nowoczesne szkolenie strzeleckie. Defence24 (2020)