10.02.2023 • Daniel Niezdropa

Informacja o zaginięciu stawia na nogi nie tylko policyjne służby. Policję wspomaga wiele podmiotów i formacji, bez których sprawne i szybkie działanie nie miałoby racji bytu. Najważniejszy jest czas, bo to właśnie niezwłocznie podjęte czynności dają większe szanse na odnalezienie osób zaginionych. Jest wiele smutnych historii, w których pomimo sprawnie realizowanych akcji poszukiwawczych nie udało się odnaleźć żywych. Akcji, w których nadzieja na odnalezienie jest właśnie szczególną adrenaliną do działań. Aby jednak działać i to skutecznie, potrzebni są ludzie i wsparcie. Policja, Wojsko, Straż Pożarna, Ochotnicza i Państwowa, to szczególne trio, które łączy często siły w trudnej misji poszukiwawczej. Ten artykuł chcielibyśmy poświęcić strażakom ochotnikom, bo to ludzie o niespożytych siłach, na których zawsze policjanci mogą liczyć. W tym strażackim gronie jest ktoś jeszcze, są to wyspecjalizowane sekcje i jednostki, tzw. Grupy Poszukiwawczo-Ratownicze, które umiejętnościami oraz wyposażeniem nie odstają od zawodowej służby. To prawdziwi pasjonaci, bo większość z nich służbę traktuje jako dodatkowe zajęcie, wykonywane niekiedy równolegle z zawodową pracą. O tym, kim są, dlaczego powstali i jak zamierzają się jeszcze rozwijać, porozmawiamy z ARKADIUSZEM KARWAŃSKIM, twórcą jednej z pierwszych takich grup, specjalizujących się w poszukiwaniach na lądzie i w wodzie. Poznajcie Jednostkę Ratownictwa Specjalistycznego OSP Legionowo.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

WSPARCIE POSZUKIWAŃ

„Policjantów wspomagali strażacy ochotnicy, jednostka specjalistyczna z dronami, z psami do poszukiwania ludzi”, „dzięki zaangażowaniu oraz wsparciu strażaków odnaleziono (…)”, „gdyby nie pomoc strażaków”, „zaginionego zauważył strażak” – możemy tak mnożyć cytaty, słowa pełne podziękowań i uznania dla strażackiej służby w policyjnych komunikatach. Można powiedzieć, że strażacy są zawsze i nie ma działań poszukiwawczych, w których nie braliby udziału. Tak jak wspomnieliśmy, każda para rąk i nóg do poszukiwań zawsze się przyda. Coraz częściej też czytamy, że do poszukiwań dołączają trochę inni ochotnicy, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo wyposażeni w specjalistyczne narzędzia i urządzenia oraz atrybuty do prowadzenia poszukiwań. A do tego posiadający umiejętności, które niekiedy spotyka się w formacjach specjalnych, przewodnicy z psami czy nurkowie, a do tego z bogatym doświadczeniem.

Takie wsparcie, to już jest coś. Można wspólnie zaplanować działania poszukiwawcze, podzielić kompetencje zadań, racjonalizować siły i środki, aby w przypadku niekiedy czasochłonnych poszukiwań, utrzymywać posiadane zasoby ludzkie i nie tylko, w jak najlepszej kondycji.

WYWIAD ZE STRAŻACKIM „SPECJALSEM”

W momencie, kiedy nawiązaliśmy kontakt z naszym rozmówcą – Arkadiuszem Karwańskim, pomysł na ten artykuł zyskał od razu duże poparcie. W tym momencie wiedzieliśmy, że chęć przybliżenia naszym czytelnikom tematyki działania jednostek, grup i specjalistycznych sekcji w strukturach Ochotniczych Straży Pożarnych zaczęła się materializować. Odebraliśmy zgodę na udział w materiale jako wraz wielkiej sympatii dla naszej formacji, sami nie przebierając w słowach uznania dla wagi strażackiego poświęcenia i zaangażowania we wsparcie działań poszukiwawczych. Oni po prostu zasługują na dobre słowo, zasługują, bo robią wspaniałą robotę – Strażacy z OSP.

Naszego rozmówcę wybraliśmy nieprzypadkowo, ponieważ Jednostka Ratownictwa Specjalistycznego OSP Legionowo była pionierską tego rodzaju organizacją w rejonie Warszawy, a nawet jedną z pierwszych na Mazowszu. Dzisiaj są bardzo dobrze zorganizowani, a na swoim koncie mają wiele wspólnych akcji z policjantami garnizonu stołecznego. O tym jednak, o genezie powstania jednostki, jej szczególnych strażakach i zadaniach, dowiemy się z rozmowy ze współtwórcą sukcesów OSP JRS z Legionowa. Największym sukcesem, z którym zapewne się zgodzi – jest to, że jednostka jest wciąż na fali, a to co robią ochotnicy służy innym ludziom.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Jaka jest historia powstania Jednostki Ratownictwa Specjalistycznego OSP Legionowo? Kim jesteście, kiedy się zawiązaliście? W czym się specjalizujecie?

Nasza historia sięga roku 2014, gdy razem z Arletą Wiewiórą i dwoma strażakami z Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Dworze Mazowieckim założyliśmy Sekcję Poszukiwawczo-Ratowniczą OSP RW Nowy Dwór Mazowiecki. Szkolenie rozpoczęły wtedy 4 psy. Zanim jednak do tego doszło, już zdobywaliśmy wiedzę z zakresu poszukiwań. Szkoliliśmy się m.in. w Fundacji Wsparcia Ratownictwa Górskiego oraz GOPR, nawiązywaliśmy pierwsze kontakty z innymi grupami działającymi w Polsce np. OSP Kęty czy STORAT. Zdobywaliśmy wiedzę z zakresu planowania działań poszukiwawczych, psychologii zaginięć i profili osób zaginionych oraz oczywiście szkolenia i pracy psów ratowniczych.

Następnie działaliśmy i rozwijaliśmy od 2018 r. OSP Jabłonna, wspierając jednostkę i Policję certyfikowanym psem ratowniczym. Brand (labrador retriever) wraz za przewodnikiem Arletą Wiewiórą byli w tym czasie jedynym zespołem w województwie mazowieckim w strukturach OSP, uprawnionym do działań terenowych. Jednocześnie założyliśmy Stowarzyszenie „Pies i Ratownik”. W tym czasie podjęliśmy również współpracę z CPOZ KGP (Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Komendy Głównej Policji). W pewnym momencie przyszedł czas, kiedy poczuliśmy, że jesteśmy gotowi wypłynąć na „szeroką wodę” i przekształciliśmy stowarzyszenie SPiR w jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP JRS Legionowo – Jednostka Ratownictwa Specjalistycznego), która miała specjalizować się jedynie w poszukiwaniach, bez
działań gaśniczych.

Jakie przepisy regulują funkcjonowanie JRS OSP?

Działamy w oparciu o Rozporządzenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie psów używanych w akcjach ratowniczych, które dotyczy psów ratowniczych specjalności terenowej i gruzowiskowej. Aktualnie nie ma niestety przepisów dotyczących psów zwłokowych i do poszukiwań na wodzie, które można i w zasadzie nawet należy wykorzystywać w akcjach poszukiwawczych.

Ile takich grup działa w Warszawie i ościennych powiatach, czy to prawda, że byliście jednymi z pierwszych na Mazowszu? Ile osób liczy jednostka?

To prawda, byliśmy jedną z pierwszych jednostek w tym rejonie, dokładnie drugą, która miała psa ratowniczego. Wcześniej był jeden pies w OSP. Dopiero nasza determinacja doprowadziła w znaczącym stopniu do rozwoju ratownictwa poszukiwawczego z psami na Mazowszu. W okolicach Warszawy działają w sumie 3 OSP, które posiadają psy ratownicze i jedna grupa cywilna. To bardzo mało jak na tak wielki obszar. Dlatego nasze założenie było od początku to samo - zasięg działania wykracza daleko poza naszą gminę i sięga 150 km od jednostki.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Jak sformalizowana jest współpraca z Policją, czy macie podpisane porozumienie?

Mamy podpisane porozumienie z Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych (CPOZ) w Wydziale Poszukiwań i Identyfikacji Osób Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji oraz Komendą Stołeczną Policji. Bardzo nam na tym zależało i jesteśmy wdzięczni za możliwość współpracy i poszerzania wiedzy, a także prowadzenia wspólnych manewrów np. z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka Zaginionego „Kampinos”.

Czy jednostka działa w Krajowym Systemie Ratownictwa Gaśniczego?

Nie, nie jesteśmy w KSRG. Rozważamy taką opcję, ale póki co, to są tylko plany, ponieważ aby to zrealizować niezbędne są środki finansowe, których na ten moment nie posiadamy. Stawiamy cały czas na rozwój i nie ukrywamy, że w przyszłości jest to nasz cel do osiągnięcia.

Z jakimi instytucjami oraz organizacjami współdziałacie?

Współpracujemy z różnymi organizacjami, zarówno w zakresie szkolenia psów, jak i ludzi – nawigatorów oraz planistów. Był GOPR, jest cały czas STORAT z Rzeszowa, inne jednostki OSP
z całej Polski, wojskowe Stowarzyszenie Patriota, 5MBOT GPR K9 Ciechanów, Bizon Solec Kujawski i wiele innych, zarówno tych cywilnych, jak i nie.

Czy należycie do jakiegoś związku Straży, np. do Związku Ochotniczych Straży Pożarnych OSP, czy jest to obowiązek, czy jest dobrowolność w przynależności?

Nie należymy i nie ma takiego obowiązku.

Czy bierzecie udział w szkoleniach organizowanych przez Państwową Straż Pożarną czy Komendę Główną Policji, ewentualnie czy sami też organizujecie takie przedsięwzięcia?

Każdego roku bierzemy udział w różnych szkoleniach, podnoszenie kwalifikacji i rozwijanie wiedzy to trochę nasz obowiązek. Są szkolenia obowiązkowe – organizowane przez Państwową Straż Pożarną w Nowym Sączu np. kurs przewodnika psa, kurs z planistyki. W przyszłym miesiącu jadę do Gdańska na szkolenie gruzowiskowe, nieobowiązkowe, po prostu chcę poszerzyć swoją wiedzę. W przeszłości zapraszaliśmy CPOZ KGP do prowadzenia szkolenia w zakresie planistyki oraz odpowiedzialności prawnej podczas poszukiwań. Organizowaliśmy wielokrotnie szkolenia z planistyki, nawigacji, technik poszukiwawczych, psychologii czy stresu u ratownika. Skierowane były one do strażaków z grup poszukiwawczych. Za każdym razem przyjeżdżali do nas goście z całej Polski i wszystkie miejsca były zajęte. Cieszy to bardzo, bo można było dalej przekazać wiedzę, a dodatkowo jeszcze bardziej cieszy, że grupy te nadal rozwijają się i działają prężnie. Wiedzą trzeba się dzielić, a my robimy to chętnie.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Jak wygląda dobór kandydatów, jak można zostać strażackim „specjalsem”, jak się dostać do takiej jednostki?

Pierwsze spotkanie to zwykła rozmowa o potrzebach naszych i kandydata, czyli co my możemy dać, a co może dać z siebie kandydat. Dalej mamy dwie drogi w zależności od funkcji, na którą zgłasza się kandydat: przewodnik psa lub nawigator. Po rozmowie kandydat ma 2 tygodnie na podjęcie decyzji, po czym rozpoczyna staż kandydacki, który trwa 3 miesiące. W tym czasie bierze czynny udział w szkoleniach grupy, ewentualnie w akcjach, jeśli ma taką chęć, uczy się, nabiera praktyki, sprawdza fizycznie. Następnie zarząd może podjąć uchwałę o przyjęciu kandydata w poczet członków. Nie prowadzimy żadnych skomplikowanych testów, bo jakiekolwiek braki, czy to w kondycji czy inne, szybko wyjdą już na etapie stażu. Każdy może się sprawdzić, spróbować własnych sił. Jeśli funkcja, na którą aplikował np. nawigator, okaże się nietrafiona, zawsze może zmienić swoją rolę i zostać kierowcą albo planistą. Każdy może znaleźć swoje miejsce.

Każdy jest szczególny, macie psy, nurków, proszę przybliżyć członków grupy, na pewno każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, jakie posiadacie umiejętności? Czy to praca czy pasja?

Faktycznie tak aktualnie zebrała nam się grupa, że każdy z nas ma inną profesję i inaczej wzbogaca jednostkę. Ciężko będzie wszystkich wymienić z nazwiska więc może bardziej po funkcji: mamy tresera psów, lekarza LPR, płetwonurka, ratowników wodnych, motorowodnych, informatyków, ratowników medycznych, operatora drona, a nawet paralotniarza.

To pasja która zawładnęła naszym życiem. W zasadzie wszystkimi jej elementami. Przerwanie rodzinnego obiadu u teściowej, spóźnienie na ślub kuzynki czy do pracy - to norma, ucieczka z chrztu, urodzin syna, odwołane spotkanie. Takie przykłady można mnożyć, bo dzwoni telefon alarmowy i jedziemy na akcję. Gdyby to była tylko praca, to pewnie każdy z niej już dawno by zrezygnował. To stało się nawet więcej niż pasją, stało się naszym życiem. Psy, akcje, szkolenia, treningi, egzaminy, to pod nie układamy swoje plany urlopowe, plany na każdy wolny dzień. Z drugiej strony sprawia to ogromną radość, a gdy dojdzie do odnalezienia - to wynagradza wszystko.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Jakie macie pojazdy, sprzęt, skąd bierzecie środki finansowe?

W chwili obecnej posiadamy podstawowy samochód SLR przystosowany do przewozu psów oraz sprzętu niezbędnego do działań poszukiwawczo-ratowniczych. Samochód ten staje się w trakcie działań również centrum planistycznym. Drugi samochód lekki służy nam jako wsparcie i dowóz ratowników uzupełniających podczas akcji. Jednostka pływająca typu RIB i mały ponton do przeszukania niewielkich zbiorników wodnych. Posiadamy też niezbędny sprzęt łączności i nawigacji satelitarnej Garmin, komputery i drukarkę. Większość sprzętu pozyskaliśmy od firm, które nas wspierają i osób prywatnych. Część została zakupiona z własnych środków członków jednostki, jak nawigacje czy sprzęt nurkowy.

Jak wyglądają szkolenia psów do poszukiwań i szkolenia nurków?

Płetwonurkowie szkolą się indywidualnie na okolicznych akwenach, aby poznać ich strukturę. Wyjeżdżają również na inne profesjonalne nurkowiska, ale staramy się ćwiczyć jak najwięcej w naturalnych warunkach w naszym obszarze działania. Treningi psów, obowiązkowe, odbywają się raz w tygodniu. W zależności co szefowa szkolenia wymyśli, psy zmagają się z poszukiwaniem pozorantów nie tylko w lesie, ale np. wysoko na ambonie (samobójca), albo z pozorantem agresywnym czy uciekającym. Tylko wyobraźnia może nas ograniczać w tym aspekcie. W sezonie letnim, gdy temperatury nie pozwalają na treningi tradycyjne w lesie czy na gruzach, przenosimy się zazwyczaj nad wodę i wtedy psy poszerzają swoje umiejętności w pracy na wodzie. Przeszukują zarówno brzegi zbiorników wodnych, jak i pływając np. na pontonie.

 
Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Jak wyglądają poszukiwania z waszej perspektywy, kooperacja ze służbami, stanowisko dowodzenia, jakich używacie środków łączności?

Wszystkie nasze sugestie przekazujemy prowadzącemu z ramienia Policji i ustalamy dalsze plany. Często policjant przydziela nam od razu teren do przeszukania, który uważa za konieczny do sprawdzenia w pierwszej kolejności. Jesteśmy tylko wsparciem i dostosowujemy się do potrzeb dowodzącego działaniami. Rolę wiodącą w poszukiwaniach pełni Policja, a z naszej strony dowodzącym jest miejscowy dowódca operacyjny Państwowej Straży Pożarnej. Czasem trudno jest to wszystko zgrać, ponieważ część jednostek OSP dojeżdża na miejsce akcji dużo wcześniej niż my i nie do końca są przygotowani na tego typu działania. Musimy jak najszybciej znaleźć im jakieś zadania, które dostosowując do ich możliwości czy np. ubioru, staramy się przekazać w pierwszej kolejności. Dostają od nas GPS Garmin, aby zapisać ślad pracy i krótko omawiamy ich działanie. Czasem rozdajemy latarki czołowe, bo z tym jest zawsze duży kłopot. Jeśli jest na miejscu quad, to również tłumaczymy, jak i gdzie szukać. Tu problemem zawsze jest prędkość, bo jadąc powyżej 10 km/h nie przeszuka skutecznie wyznaczonej trasy. Niekiedy wykorzystamy go do transportu zespołu z psem, jeśli sektor do przeszukania jest znacznie oddalony. W trakcie dojazdu na teren pies może przeszukać już jedną część drogi, więc kierowca będzie miał za zadanie wracając przeszukać drugą stronę drogi. W tym czasie planowana jest praca zespołów z psami – wyznaczenie miejsc priorytetowych, sektorów do przeszukania. Korzystamy z radiotelefonów jako środka łączności, z kanałem B12 dedykowanym do łączności pomiędzy Policją i Strażą Pożarną.

Czy korzystaliście z dedykowanych do poszukiwań aplikacji np. SIRON, czy preferujecie inny sposób organizacji poszukiwań i terenu działań oraz doboru środków komunikacji, np. mniej zawodne urządzenia łączności satelitarnej. Czy tworzenie aplikacji oraz programów wspomagających działania poszukiwawcze jest potrzebne?

Oczywiście, że spróbowaliśmy aplikacji SIRON, ale nie przypadła nam do gustu. Wolimy polegać na mniej zawodnych niż telefon urządzeniach, które nie opierają się na sieci GSM. Widziałem na akcjach, gdy cywile, członkowie rodziny czy znajomi przeszukiwali przy pomocy tej aplikacji teren. Niestety działo się to bez żadnej koordynacji z nami i co chwila na teren psa wchodziły postronne osoby. Znacząco utrudniało to dobre przeszukanie terenu. Każda aplikacja może być pomocna w odpowiednich rękach. Jednak to tylko narzędzie, które trzeba umieć wykorzystać. Programy, na których działamy, to BaseCamp i Ozzie Explorer. W zupełności nam to wystarcza, ale pojawiające się nowości przyjmujemy z dużą ciekawością, śledzimy co się dzieje w tej sferze, sprawdzamy na treningach i uważam, że jest to bardzo potrzebne. To nowa dziedzina, która się dość prężnie rozwija.


Zdjęcia: Archiwum OSP JRS Legionowo

Czy łączycie siły z innymi grupami, np. tymi wyposażonymi w specjalistyczne drony, czy spotykacie się z innymi grupami, np. aby omawiać procedury działań i tworzyć nowe taktyki działania?

Gdy tylko jest taka potrzeba, prosimy o pomoc. Nie boimy się tego. Im szybciej dojdzie do odnalezienia tym lepiej, a czy to będzie dron, pies czy policyjny patrol, to już nie ma większego znaczenia. Nasze wieloletnie doświadczenie jest tu bardzo pomocne. Szybko potrafimy ocenić, czy i w jakim zakresie ta pomoc będzie niezbędna. Przykładowa akcja: teren do przeszukania był wielkości 7 ha parku w mieście. Czy do takiej akcji potrzebne są dodatkowe zespoły z psami czy dron? Zdecydowanie nie, więc zrobiliśmy swoje, a osoba zaginiona sama wtedy wróciła do domu. Szanujemy czas innych ratowników.

Rozmowy prowadzimy z grupami w całej Polsce. Dzięki temu jest łatwy przepływ informacji choćby o nowym sprzęcie. Gdy musisz zainwestować 2 tysiące w nowy GPS, to zawsze znajdzie się ktoś, kto taki ma i podzieli się swoją opinią. Przydałyby się jednak częściej jakieś np. konferencje, na których będzie można łatwiej wymienić się kontaktami czy opiniami.

Brakuje nam jednak wypracowanych standardów szkolenia psów ratowniczych, które dotyczyłyby wszystkich zespołów w Polsce. Mamy w naszej JRS opracowany własny, wewnętrzny standard, ale nie wszędzie są aż tak wysokie oczekiwania wobec psów czy przewodników, a nie mówiąc już o nawigatorach.

Poszukiwania, bo to w nich uczestniczycie z Policją, jak wygląda zakres zadań, czy macie jakieś algorytmy. Jak przebiega praca w terenie objętym działaniami poszukiwawczymi?

W zależności do tego, co zastaniemy na miejscu, działania są trochę inne. Zaczynamy od zebrania wywiadu, informacji o chorobach, tradycyjnych zachowaniach, ulubionych miejscach, tworzymy profil osoby zaginionej i prawdopodobną historię zdarzenia. Zdarza nam się bezpośrednio porozmawiać z rodziną, za zgodą prowadzącego policjanta. Rodzinie jest czasem łatwiej rozmawiać ze strażakiem, kobietą niż z Policją. Przy czym przeszliśmy odpowiednie szkolenia, aby móc w prawidłowy sposób takie informacje uzyskać od rodziny i wychwycić ewentualnie dodatkowe rzeczy. Potem porównujemy je z tym, co wiemy od Policji.

Przykładowo osoba wyszła z domu i to jest jej ostatni punkt widzenia, czyli nie ma monitoringu, pies tropiący nie podjął śladu i nie nadał kierunku poszukiwań, nie ma nikogo kto widział zaginionego. Wtedy zaczynamy od sprawdzenia domu i jego okolicy. Bardzo często osoby odnajdują się w granicach posesji lub do 400 metrów od domu. Dlatego jest to dla nas bardzo ważny etap. Gdy mamy samochód w lesie, to wiadomo, że do tego etapu wrócimy w drugiej turze. Jeśli sprawdzenie okolicy nie przynosi efektu, wyznaczamy sektory dla psów i dajemy zadania dla innych strażaków np. szybkie przeszukanie ścieżek. I rozpoczyna się walka
w terenie.

W jakich działaniach uczestniczyliście na przełomie jesieni oraz zimy, to czas kiedy odnotowuje się dużo zaginięć osób starszych, istnieje ryzyko wyziębienia i wychłodzenia i wszyscy mają świadomość, że czas gra tutaj olbrzymią rolę, żeby odnaleźć zaginionych żywych?

Ostatni czas to niestety więcej prób samobójczych, skutecznych niż przypadkowe zaginięcie. Co do tych drugich, to prawda – czas ma tutaj ogromne znaczenie. Przykładowe 2 akcje, skończone najlepiej jak się da, czyli odnalezieniem osoby żywej – starszy mężczyzna wyszedł na spacer. Miał to w zwyczaju, był w dość dobrej kondycji i o dobrym zdrowiu. Jednak tym razem poszedł w drugą stronę, świadomie. Następnie chciał skrócić sobie drogę do domu i wszedł w bardzo trudny, bagnisty teren, wierząc, że da radę. Został w nocy odnaleziony przez zespół z psem.

Inna akcja – starsza kobieta z zaburzeniami świadomości. Akcja trwała w zasadzie prawie dobę, dzięki nagraniom z monitoringu Policja ustaliła prawdopodobną trasę poruszania się kobiety. Dość mocno krążyła, przeszła przez ruchliwą ulicę i została odnaleziona przez policyjny helikopter na brzegu rzeki. Ciężko byłoby ją odnaleźć w tak krótkim czasie od strony wału. Teren był trudny, mało dostępny, a mimo tego taka starsza kobieta miała w sobie tyle sił, żeby tam wejść. Zawsze mnie to ciekawi, jakim cudem starsza, chora osoba potrafi przejść taki teren, który młodemu ratownikowi sprawa duże problemy. Choroba potrafi chyba zdziałać cuda. Z jednej strony daje ogromne siły i energię, a z drugiej uniemożliwia powrót do domu.

Czy prowadzicie statystykę prowadzonych poszukiwań, ile osób uratowaliście?

Po każdej akcji prosimy prowadzącego z ramienia Policji o podpis na naszej nieoficjalnej karcie akcji. Nieoficjalnej, ponieważ to jest tylko informacja dla nas, ale dzięki temu łatwiej jest tworzyć statystyki, nie tylko w kontekście osób odnalezionych, ale również godzin pracy każdego pojedynczego zespołu. Od 2018 roku odnotowaliśmy w sumie 176 akcji, z czego sukcesem skończyło 90 %. Nie zawsze w trakcie naszych działań. Kilka osób niestety nadal nie odnaleziono, a minął już rok. I to są takie akcje, które pamięta się najbardziej i wracam do nich często myślami. Łączna liczba odnalezionych osób z bezpośrednim naszym udziałem to 26, z czego 4 odnalezione przez psy.

Jesteście ideowcami, co wami kieruje, chęć pomocy innym bez wątpienia, czy może jakieś przeżycia i doświadczenia z lat młodości, które bardziej utwierdziły was w przekonaniu, żeby realizować tak szczytne cele i misję ratowania ludzi?

Jestem strażakiem od dzieciaka, potem byłem ratownikiem, więc tę pomoc mam jakby we krwi. Mieszkając przez płot przy Straży Pożarnej, czułem jakbym się w niej urodził. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie za innych członków. Jednych pcha chęć pomocy, innych rola psa, jak ważna w tym wszystkim. Jedni hodują glonojady, inni są prawnikami, a jeszcze inni chodzą w nocy po lesie z psami. A może adrenalina? Albo endorfiny, bo to jednak dość spora dawka ruchu, żeby takie 6 godzin chodzić po lesie. To potrzeba duszy, żeby robić w życiu coś więcej niż pracować poniedziałek - piątek 8 - 16. Poczucie misji, bo masz możliwości, siłę i jeszcze towarzyszy ci tak perfekcyjna maszyna, jak psi nos. Jak dodać do tego wrażliwość, to mieszanka wybuchowa i albo wpadasz w to od razu po uszy, albo nigdy się w tym nie odnajdziesz. Nikt w naszej jednostce nie miał doświadczeń z zaginięciem kogoś z rodziny.

Jak zamierzacie się jeszcze rozwijać, utrzymać dotychczasowy profil, czy wejść w kolejną dziedzinę?

Rozwijamy się na każdym treningu i akcji. To co robimy jest dość absorbujące. Szkolenie psa zajmuje około 20 godzin tygodniowo. Planujemy w tym roku ponownie zaproponować szkolenia dla innych grup z planowania akcji poszukiwawczych i nawigacji. Mamy nowe młode psy, które będą nas zasilać, dalej będziemy rozwijać szkolenia w terenie, wodne i zwłokowe. Mamy też zaplanowane szkolenia dla nas z innymi grupami, również zagranicą. Planowaliśmy w tym roku szkolenie lawinowe, ale trochę nam zima nie sprzyja. Może pod koniec roku pogoda ułatwi nam zrealizowanie tego planu. Lawinowe – oczywiście dostosowane do naszych potrzeb, a nie typowe jak robi to np. TOPR. Planujemy również zakup nowego sprzętu w postaci lekkiego quada i drona podwodnego, w zależności od tego,
ile uda się pozyskać środków na zakupy.

Dziękuję za rozmowę.