Osoby zatrudnione w administracji publicznej w Warszawie nie mają powodów do optymizmu. Przez wiele lat nie otrzymywały żadnych podwyżek, a obecnie obiecywane kwoty są znacząco niższe wciąż bardzo wysoka inflacja. Jak sobie z tym poradzić?
Marna płaca w sferze budżetowej
Jeszcze do niedawna praca w tzw. budżetówce była poszukiwania i traktowana jako nobilitacja. Doceniano stabilność zatrudnienia, dostępność wielu przywilejów socjalnych i regularny tryb pracy w jednostkach publicznych, choć już wynagrodzenia nie dla każdego były odpowiednie. I o ile również w 2023 r. możemy mówić o stabilności zatrudnienia w sferze budżetowej, o tyle zarobki stały się często znacznie mniej atrakcyjne niż na wolnym rynku. Sytuacja okazuje się na tyle trudna, że wielu pracowników musi łatać swój budżet domowy poprzez kredyty gotówkowe czy pożyczki online przez internet. Nie dziwi więc zarówno niższa liczba chętnych do pracy w urzędach i instytucjach publicznych, jak i spadek zatrudnienia w tym sektorze.
Najwięcej pracowników w sferze budżetowej pracuje w administracji niezespolonej, która obejmuje urzędników np. skarbowych, sanitarnych, wojskowych czy zajmujących się ochroną środowiska. I właśnie oni należą do najgorzej uposażonych – jak pokazują statystyki, ich przeciętne wynagrodzenie od początku 2023 r. wynosi zaledwie 4800 zł brutto. To oznacza, że zarabiają znacznie mniej niż średnie wynagrodzenie w gospodarce krajowej, które dobija do 7000 zł. Dla porównania, na stanowisku magazyniera czy kasjera w wielu popularnych dyskontach spożywczych można liczyć na wynagrodzenie 4000-5000 zł.
Sytuacja staje się więc absurdalna, gdy weźmie się pod uwagę wymagania, jakie są stawiane przed urzędnika najniższego, powiatowego szczebla, a tych jest najwięcej w skali kraju. Mimo że często żąda się od nich wykształcenia wyższego, nierzadko kierunkowego, otrzymują uposażenie podobne do tego, na jakie mogą liczyć niskowykwalifikowani pracownicy fizycznymi, których zatrudnia się od ręki, bez konieczności spełniania wygórowanych kryteriów.
Co więcej, w odróżnieniu od pracowników tzw. budżetówki osoby zatrudnione na wolnym rynku, w tym na najniższych stanowiskach w dyskontach spożywczych, placówkach handlowych czy zakładach przemysłowych, mogą liczyć na podwyżki. Wiele firm stara się choćby w znikomym stopniu zrekompensować swojej kadrze szybko rosnące koszty codziennego życia, tak aby nie musieli pod koniec miesiąca zaciągać pożyczki na przeżycie, np. na stronie https://sowafinansowa.pl/ranking-pozyczek-1000-zl/. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w sferze budżetowej.
Pracownicy urzędów w Warszawie od lat mieli zamrożone pensje, choć niektórzy mimo to mogli liczyć na podwyżki. Były one jednak przyznawane uznaniowo i pomijały większość osób pracujących w urzędach i jednostkach publicznych na szczeblu powiatowym oraz wojewódzkim. Pewne jest, że w 2023 r. zostaną wprowadzone podwyżki dla wszystkich zatrudnionych w budżetówce, jednak ich poziom może być rozczarowujący. Dlaczego?
Dlatego, że rządowe propozycje podwyżek płac na rok 2023 r. w sferze budżetowej mają osiągnąć zaledwie 7,8%. Biorąc pod uwagę, że skumulowana inflacja w latach 2021-2023 wyniesie ok. 30-40%, wniosek jest prosty – większość urzędników w Warszawie realnie zbiednieje. Co zrobić w takiej sytuacji? Niektórzy decydują się na przebranżowienie, a inni zaciągają pożyczki na stronie https://sowafinansowa.pl/, aby załatać dziury w budżecie domowym. Niestety można przypuszczać, że w najbliższych latach sytuacja w tym sektorze nie ulegnie poprawie.